Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/41

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Mógłbym ci pokazać kieszenie swoje: bywały pełne złota. Mógłbym ci obnażyć ramiona, ujrzałabyś na nich ślady bicza i zębów Mulatek. Sięgnij tu na przykład: wątroba moja jest obrzękła i twarda od pijaństwa. Raz zwaliła się na mnie czerwona gorączka, innym razem ścigali mnie z karabinami, jako dezertera. Mógłbym ci opowiedzieć pięćdziesiąt żywotów, a wszystkie są kłamstwem: pozostały po nich tylko blizny.
— Tutaj, w tym szałasie, leżałem śmiertelnie chory jak postrzelony kot i byłem sam. Przeliczałem żywoty swoje i nie mogłem się ich doliczyć. Zdaje się, że wszystkie pozmyślałem sobie tylko w gorączce, że były to ohydne i straszne sny. Dwadzieścia lat, mniej lub więcej, i sama plątanina, bezsensowne, zwichrzone, pierzchające sny. Wtedy to odwieziono mnie do szpitala, a nurses w białych płaszczach okładały mnie lodem. Boże, jak dobrze mi to robiło, jak mile chłodził lód! Okłady z białych fartuchów i tam dalej... Wiesz, siostro, było tak, jakby mi ogromnie na tym zależało. Ale już wtedy wstępowała we mnie śmierć.

IX

— Powiedziałabym: palec boży! — rzekła siostra miłosierdzia. — Choroba, to przestroga i bardzo mądrze czyni kościół boży, że sługi swoje posyła do łoża chorych, aby byli przewodnikami i drogowskazami na tym rozdrożu. Ale za naszych czasów ludzie nadmiernie boją się choroby i śmierci i dlatego nie rozumieją tej przestrogi i nie potrafią przeczytać Mane Tekel, wypisanego ognistą ręką boleści.
— Wtedy wstępowała we mnie śmierć — rzekł więc. — Wyrwali mnie śmierci, ale leżałem jak bez ducha i byłem słaby jak komar. Nie mogę powiedzieć, abym się obawiał śmierci. Tylko dziwiłem się, że mógłbym, że w ogóle potrafiłbym dokonać rzeczy tak ważnej i doniosłej. Stałem wobec śmierci jak uczeń, który nie wyuczył się lekcji. Było