Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzie jakoś radzić przy poszukiwaniu zgubionej pamięci i wyłanianiu potłumionych wyobrażeń. Najprzód trzeba zdobyć jego zaufanie. — Mr. Kettelring — albo nie tak — jak mam pana nazywać? — Amerykańskie dziewczę ujmuje go przyjaźnie za rękę.
— Nie wiem. Jestem tylko człowiek.
Ściska go za rękę, by go prowadzić. — Niech pan spróbuje, niech pan koniecznie spróbuje myśleć o swoim dzieciństwie. O czymś musi pan przecie pamiętać! Przynajmniej o matce, prawda? Prawda, że pan pamięta?
— Raz... miałem gorączkę. Było to na Barbudzie. Taka stara Murzynka robiła mi okłady z czarnego pieprzu gotowanego razem z angielskim zielem. Ułożyła moją głowę na swoich kolanach i wiskała mnie. Dłonie miała pomarszczone jak małpa. Wtedy miałem wrażenie, jakby to była matka.
Kubaneczka chce wyrwać palce z jego dłoni. Ta dłoń jest taka gorąca! Ale to zapewne nie wypada. Aż strach, jak dalece człowiek bywa niepewny w takich rzeczach. — A więc jednak pamięta pan matkę?
— Nie, nie wiem. Zdaje mi się, że wcale matki nie miałem.
Amerykańskie dziewczę jest zdecydowane pomóc mu. — Musi pan się trochę wysilać. Niech pan sobie przypomni cośkolwiek z czasów, gdy był pan chłopcem. Jakąś grę dajmy na to, przyjaciół, najdrobniejszą przygodę.
Kręci głową i jest niepewny siebie. — Nie wiem...
— Ale cośkolwiek! — nastawała. — Dziecko ma przecie takie mocne wrażenia!
Starał się uczynić, co chciała. — Zawsze gdy spoglądałem na horyzont, wyobrażałem sobie, że za nim musi być coś pięknego. To takie dziecinne uczucie, nieprawdaż?
— Czy pan to sobie wyobrażał w domu?
— Nie, tutaj na wyspach, ale przy tym wydawałem się sobie małym chłopcem. — Trzyma się jej ręki i odważa się iść dalej. — Niechże pani uważa: ukradłem piłkę.