Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wtedy zobaczył Jewiszek przed sobą bezkształtny cień. Gorączkowy oddech owiał jego twarz.
— Niech mnie pan zostawi! — zaharczał głos i czyjaś ręka dotknęła jego piersi.
Nagle cień w rozkołysanych skokach zniknął w mgle.

*

Komisarz gryzł sobie palce na progu pustelni.
Przybliżył się do niego Slawik.
— Proszę pana — zaczął — rozwiązałem tę sprawę. Słyszał pan zeznania świadków, wszyscy mówili o nim jakoś dziwnie. Jakby się stawał coraz większy. Jakby rósł w nieskończoność. Osobliwa sugiestja.
Komisarz podniósł znużone oczy.
— Może wpływa na to swem zachowaniem się — mówił Slawik dalej — przeraża ludzi. Jest to szaleniec, megaloman. Tylko tem wytłumaczyć to można.
Komisarz potrząsnął głową i spuścił oczy.

*

Pod pustelnia rozwija się łańcuch mężczyzn i posuwa się po rozległej, górskiej hali. Dziesięciu, dwudziestu ludzi. Ciągną powoli i bez słowa, jakby byli mechanicznie czemś poruszani. Tylko chwilami zaszczęka po cichu broń.