Strona:PL Karel Čapek-Boża męka.pdf/71

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W przeddzień znalezienia trupa, właśnie gdy się rozlał taki gwałtowny deszcz jechał pewien staruszek woźnica na dworzec kolejowy i wyprzedził wielkiego, obcego pana w krótkich spodniach.
— Niech se siadnom pod budom, — zawołał na niego.
— Nie chcę, — odpowiedział pan.
Dziadek pojechał dalej, ale żal mu było przemokniętego piechura i zawołał na niego po raz drugi.
— Nie chcę, — wykrzyknął pan z wściekłością i pobiegł kłusem w stronę dworca.
Uderzająco „dziwaczne“ w jego postaci było to „że był tak wielgi, aż mi go było straśnie luto“. (Przesłuchanie starego woźnicy).
Wkrótce potem przyszedł na dworzec kolejowy ten sam niezwykle wielki człowiek w sportowem ubraniu i czekał na wieczorny pociąg, przechadzając się w deszczu po peronie.
Zawiadowca stacji prosił go do poczekalni, ale przybysz podniósł tylko kołnierz i milczał.
Po chwili zawiadomił go naczelnik, że pociąg wogóle dzisiaj nie pojedzie, gdyż na czterdziestym piątym kilometrze wskutek ulewy odkruszyła się skała i zasypała tor.
Wtedy wielki pasażer strasznie zaklął i zapytał kiedy pojedzie następny pociąg.