mnóstwem mniej lub bardziej szanownych argumentów lub dowcipnych rozumowań. Raz uważano ten zysk za owoc ustawicznych potrąceń od ceny towarów w celu „odszkodowania“ przedsiębiorcy za wspaniałomyślnie „wyłożony“ przez niego kapitał, kiedyindziej — za zrównoważenie „ryzyka“, ponoszonego przez każdego przedsiębiorcę, to znów za płacę roboczą, należną temu przedsiębiorcy z tytułu „kierownictwa“ przedsiębiorstwem i t. p. W objaśnieniach tych chodziło tylko o to, żeby bogactwo jednych, a więc i ubóstwo innych, przedstawić jako coś „słusznego“, a więc i niezmiennego.
W przeciwieństwie do tego krytycy społeczeństwa burżuazyjnego, to jest szkoły socjalistyczne, występujące przed Marksem, uważały przeważnie, że wzbogacanie się kapitalistów jest wynikiem oszukaństwa, lub nawet okradania robotników, co stało się możliwe dzięki wprowadzeniu pieniędzy, lub dzięki złej organizacji procesu wytwórczego. Wychodząc z tych założeń, socjaliści proponowali różne utopijne plany, w jaki sposób możnaby usunąć wyzysk przez zniesienie pieniędzy, przez odpowiednią „organizację pracy“ i t. p.
Otóż Marks w pierwszym tomie Kapitału wykrył prawdziwe źródło wzbogacania się. Nie zajmują go ani względy, mogące usprawiedliwić kapitalistów, ani skargi na ich nieprawości: po raz pierwszy wskazuje on, w jaki sposób powstaje zysk i jak wędruje do kieszeni kapitalisty. Wyjaśnia on to zjawisko z pomocą dwuch podstawowych faktów ekonomicznych: popierwsze wskazuje, że główna masa robotników — to proletarjusze, którzy swą siłę roboczą muszą sprzedawać jako towar, a powtóre, — że towar ten, że ta siła robocza odznacza się dzisiaj taką wysoką wydajnością, że w ciągu określonej ilości czasu może dostarczyć znacznie więcej wytworów niż ich potrzeba na jej zachowanie w ciągu tego samego okresu czasu. Oba te najzupełniej ekonomiczne a zarazem najzupełniej potwierdzone przez objektywny rozwój dziejowy zjawiska sprawiają, że owoce, przynoszone przez pracę proletarjatu, same niejako spadają kapitalistom do sakwy, a wraz z utrwaleniem się systemu pracy najemnej gromadzą się w postaci coraz bardziej pęczniejących kapitałów.
A więc według Marksa wzbogacanie się kapitalistów nie jest ani wynagrodzeniem ich za jakieś fantastyczne cnoty lub ofiary, ani oszustwem lub kradzieżą w potocznem znaczeniu tego wyrazu. Jest to zwykły akt wymiany między kapitalistą i robotnikiem, najzupełniej poprawny z punktu widzenia prawa karnego, — akt wymiany, podległej dokładnie takim samym prawom, co i każdy inny akt kupna lub sprzedaży towarów. Ażeby gruntownie wyświetlić to skądinąd nienaganne przedsięwzięcie, przynoszące jednak złote owoce kapitalistom, Marks musiał rozwinąć aż do końca i zastosować do towaru, noszącego miano siły roboczej, prawa wartości, to jest objaśnienie wewnętrznych praw wymiany towarowej, sformułowane na
Strona:PL Kapitał Karola Marksa w streszczeniu.djvu/18
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 16 —