Strona:PL Kajetan Abgarowicz - Z carskiej imperyi.pdf/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i znowu ściskać mnie i całować zaczęła. — Ptaszku ty mój szczebiotliwy, kwiatku ty mój najwonniejszy, jakże oni cię tam wymęczyli, wymizerowali, zagłodzili.
Potem, jakby przypomniawszy coś sobie, wzięła mnie za rękę i poprowadziła przez szereg dawnych pokoi do nowo wybudowanego skrzydła. Skrzydło to składało się z dwóch pokoi, mających osobne wyjście na ogród; pokoje były świeżo i pięknie umeblowane.
— To dla ciebie, paniczu mój złoty — szepnęła stara — ojciec kazał te pokoje przygotować.
Stanąłem, rozglądając się po gustownie urządzonem mieszkaniu. Uwagę moją zwrócił nasamprzód kąt, urządzony w ten sposób, że robił niby wrażenie ołtarzyka pokojowego. U góry, pod samym prawie sufitem, wisiał obraz Matki Boskiej, złotemi blachami pokryty, obraz ten był niegdyś własnością mej matki, odziedziczony po jej katolickich przodkach; przed obrazem płonęła mała, słabo świecąca lampka. Poniżej ujrzałem niewielkich rozmiarów olejny portret, najwyraźniej z fotogramu zrobiony; z dziwnem rozczuleniem i biciem serca poznałem na obrazie tym ukochane rysy mej matki. Tuż pod obrazem stał stolik, zakryty bogato haftowaną wschodnią serwetą i na nim czyjaś ręka ułożyła srebrny cyzelowany krzyżyk i modlitewnik, także pamiątki po ś. p. mej matce.
Nie wiem, co się ze mną stało, ale począłem drżeć cały jak liść osikowy; uczucia jakieś nieokreślone pierś mą tak napełniły, tak rozpierały, że prawie oddechu schwycić nie mogłem — wreszcie wybuchnąłem głośnym płaczem i padłem na kolana przed owym ołtarzykiem i począłem szeptać słowa pacierza, słowa odżywające wówczas w mej pamięci, słowa, które przez lat cztery nie zjawiały się nigdy na mych ustach.
Józefowa milcząco wyszła z pokoju.
Nie wiem, jak długo klęczałem, nie mam wyobrażenia, jakiemi słowami się modliłem — wiem tylko, że po odmówieniu pacierza, dusza moja zanosiła jakieś prośby przed tron Przedwiecznego, że myśl moja gwałtem dążyła gdzieś wyżej.