Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 93 —

— A ja tak samo, dorzucił Pikuła.
— Słucham was tedy, panie ojcze, i was panie wujaszku, jaką macie potrzebę, powiedzcie...
— Alboż nie wiadomo ci? Pamięć straciłeś, czy co? Jakeś Rózi pragnął, toś złote góry obiecywał, a teraz gdy masz Rózię, to ci się całkiem w pomyśleniu odmienia.
— Nie wiem ja, moi kochani, co chcecie. Złotych gór nie obiecywałem, kontraktów z wami nie robiłem. Posagu nie daliście ani grosza, co zaś ojciec Rózi ze mnie pieniędzy wyciągnął, to dobrze pamiętam. Co się dało to dało, mniejsza o to, nie wymawiam, a na to, com pożyczył pisanie mam. Myślałem nie upominać się do czasu, ale jeżeli ojciec z inszej beczki zaczyna, to ja też z inakszej potrafię.
— Słyszysz szwagrze! zawołał Kieliszek, słyszysz?
Pikuła odrzekł spokojnie.
— Słyszę. Dawno ci mówiłem, że kręciciel to jest pierwszej próby i że go z miejsca trzeba było opisać, jak węża. Nie słuchałeś, a teraz będziemy musieli po sądach się włóczyć, bo trudno przecież swojej krzywdy darować...
— Co wy mówicie, — zawołał Śpiewalski — Ludzie! kto jest kręciciel? o kim wy gadacie, jakie sądy?..