Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 88 —

— Oj to prawda, kumciu kochająca, prawda. Ja znów muszę dziś wedle opierunku; obleczenie dla mojego przysposobić na niedzielę, ale też chyba nie zdążę... i będę miała przemówienie.
— Biedne my kobiety.
— Oj biedne, biedne! Zrób koło chłopa cały obrządek, dogadzaj mu we wszystkiem, jak wrzodowi, to ci nawet łbem za to nie kiwnie, ale niech-no nie ma czego na czas, zaraz piekło robi. Jak chce się kobieta czego dowiedzieć, albo jak się jedna z drugą zejdzie, żeby się niby na swoją krzywdę użalić, to zaraz chłop urąga, że to niby babska ciekawość, że się plotki po wsi roznosi... Taki to nasz los marny, moja kumciu, taka dola nieszczęśliwa!
Nie poszykowało się kumciom tego dnia nic a nic. Jedna chleba nie upiekła, druga obleczenia nie uprała, obie miały co słuchać od mężów i, co najgorzej je martwiło, to właśnie, że tego dnia Śpiewalskiej nie zobaczyły, gdyż spała do późnego wieczora i zielonych szmat z okien nie zdjęła.
Okrutnie z tego powodu rajcowały wszystkie kobiety z Przytuchy: i staruszki i gospodynie letnie i młode gosposie, i dziewuchy, a nawet małe dziewczynki, takie co po sześć, siedem lat mają, też stawały przy gromadkach, a choć im głosu nie da-