przykrości mi nie czyń i chociaż dla oka ludzkiego, pozostań jaki czas.
Katarzyna miała dobre serce i żal się jej zrobiło ojca; namyśliła się przez krótki czas i rzekła.
— Dobrze; skoro taka wasza wola, pozostanę... ale do gospodarstwa wtrącać się nie będę; niech sobie ojcowa żona rządzi, jak chce; ja się przędziwem zajmę, szyciem, będę miała czem ręce zaprzątnąć...
— Niechże i tak będzie, dziękuję żeś mnie posłuchała...
We wsi o niczem innem nie mówiono, tylko o Śpiewalskim i o jego młodej żonie; osobliwie kobiety miejsca sobie znaleźć nie mogły, ciekawość je paliła, aby Rózię zobaczyć. Biegały od chałupy do chałupy, jedna do drugiej na wywiady, jak w kobiecym obyczaju bywa.
— Moi drodzy, moi kochani, — mówiła kuma kumie, wpadłszy do izby, jak po ogień, zapomniawszy nawet powiedzieć „pochwalony,“ — moi drodzy — a cóż? Przyjechali pono dziś w nocy...
— A przyjechali, przyjechali; na własne uszy słyszałam, jak nasz Burek ujadał i zaraz pomyślałam sobie, że on coś niedobrego węszy.
— Oj tak, tak, kumciu kochająca; inszy pies, choć pies, a ma czasem takie czucie jak nie pies.
Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/86
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 84 —