Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



I.

P
Przytucha była to wioska nieduża, ale przyjemna; letnią porą tonęła ona w zieloności, jakby w morzu, bo ulica a raczej droga, między domami się ciągnąca, przyozdobiona była wielkiemi topolami, a przy każdej chacie ogródek się znajdował.
Nie brakło tam czereśni, wisien, śliwek, jabłoni i grusz; więc się ta drzewina z wiosną bieliła zdaleka, jakgdyby ją kto śniegiem obsypał, latem czerwieniły się na niej wiśnie, jesienią złociły słodkie gruszki i jabłka pachnące.
Dobre, rumiane jabłka!.. Śmiały się z góry te jabłka do dziewcząt, a dziewcząta z dołu szczerzyły zęby do jabłek, dopóki ich nie zerwały i nie zjadły, ma się rozumieć.
Zaraz za wsią był kościołek, dawno już zbudowany, niewielki. Niegdyś ktoś poczciwą ręką lipiny dokoła niego nasadził. Zapewne już dziś z tego człowieka ledwie nieco prochów i trochę zmurszałych kości pozostało, a lipy przez niego posadzone tak się pięknie przyjęły, na takie wspaniałe