Strona:PL K Junosza Żona z jarmarku.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 115 —

— Ja, bracie.
— W sukmanie?
— Bodajbym był jej nigdy nie zdejmował.
— Co się z wami dzieje?
— Już się nic nie dzieje teraz, a co się działo, to ci, sąsiedzie, opowiem. Chodź do izby...
Na mogile Rózi trawa porosła, krzyż nowy, własną ręką Śpiewalskiego wyciosany, czernieje powoli od deszczów i słoty, w kościołku co kwartał za jej duszę msza się odprawia — a Śpiewalski na klęczkach modli się, aby Bóg przebaczył grzesznicy.
Stare łatwowierne kobiety mówią, że dusza Rózi nie zna pokoju, że błąka się ona po rozdrożach, bagnach, pustych miejscach, łańcuchami brzęczy i ludzi straszy. Ma się rozumieć, że to nie prawda, tylko wymysł zabobonnych kobiet, ale w pamięci mieszkańców Przytuchy i okolicznych wiosek żyje i długo jeszcze żyć będzie smutna historja o żonie z jarmarku.

KONIEC.