Strona:PL Juliusz Zeyer - Na pograniczu obcych światów.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
140
Na pograniczu obcych światów.

wa nad grobem małżonka, lub lepiej, niby matka morderczyni nad mogiłą uśmierconego dziecięcia... A my siadywaliśmy samotnie w długiej, pustej sali, każde zatopione w swych myślach. Ogień, palący się na kominku i od czasu do czasu widmowo strzelający w górę, rzucał krwawe uśmiechy na blade oblicza przodków na obrazach, ale nie miał dość siły, by rozgrzać serca nasze. Zostaliśmy zamknięci, zimni, jak ten śnieg padający połyskliwemi gwiazdkami śród cichej nocy, zostaliśmy niemi, jak ta noc, otulająca świat w martwą swą czarność...
W takim nastroju ducha, w tak przykrych okolicznościach, posępna biblioteka ojcowska i dziwaczne, zgromadzone tam dzieła jęły znowu, z podwojoną nęcić mnie silą. Już nie dziwiło mnie, jak się ktoś podobnemi książkami przez całe życie mógł zajmować, a jeżeli nie przekonał mnie w zupełności rękopis ojcowski, w którym całe już stronnice powoli odczytywać i pojmować zdołałem, porywał w każdym razie myśli me potęgą swą ogromną i zdumiewał mnie często śmiałemi