Strona:PL Juliusz Zeyer - Jego i jej świat.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

uczyniłam i widziałam, później jednak wszystko opowiedziałam.
— Czyż tam aby nie spełniła się zbrodnia? — przeraziła się ciotka. Ta myśl nie dała jej spokoju. Wzięła służącego z sobą i poszłyśmy do znachorki pod małym jakimś pretekstem. Ale tam nie dostrzegłyśmy żadnej zmiany. Pytana o to i o owo znachorka spokojnie odpowiadała. Wracałyśmy wieczorem do domu bez najmniejszego rezultatu. Ciotka naśmiewała się ze mnie i twierdziła, że to wszystko przyśniło m1 się tylko. Ja stałam przy swojem, z czego wywiązała się sprzeczka. Ciocia powiedziała coś nieprzyjemnego ja się na nią rozgniewałam, opuściłam zamek i powróciłam do rodziców.
— Lecz i to nie odnosi się do p. Borotina — zauważyła pan Obratilowa, zjadłszy już całą swą porcyę toruńskiego piernika. — Opowiadanie pani trwa trochę zadługo.
— Pięć, sześć lat później — mówiła dalej panna Iraskówna z olimpijskim spokojem, jakby nie słyszała nawet uwagi pani naczelnikowej — byłam w licznem towarzystwie u mojej siostry ciotecznej, która następnie przeprowadziła się do Paryża. Między jej gośćmi znalazł się i pan Borotin. Przyjechał on właśnie w tych dniach, jako nauczyciel muzyki. Opowiadano o nim przeróżne rzeczy: jedni mówili, że jest pięknym, młodym wdowcem, że wciąż się pieści ze swą małą córeczką. Inni dowodzili, iż zbyt wiele pije i jest wogóle dziwakiem. Byłam niezmiernie ciekawa go zobaczyć. Kiedy wszedł do salonu, nie mogłam się