Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

. Strogow zawsze przytomny wyzwolił nogi z rzemieni. Był w wirach na środku rzeki. Nurkując często, aby uniknąć goniących go mnogich kuł — płynął, natężywszy wszystkie siły. Dosięgnął prawego brzegu i skrył się w gąszczu trzcin, zarastających wybrzeże Obi.


ROZDZIAŁ XVII
Wersety i Kuplety.

Pozbawiony konia, daleko od Irkurcka, bez środków żywności; w kraju zniszczonym przez inwazję, ale zawsze mężny duchem — Strogow wykrzyknął w głos do siebie:
— Dosięgnę celu. Bóg ma w opiece Świętą Ruś!
Ślizgał się w gęstem sitowiu po błotnej nadrzecznej ziemi, aż wreszcie namacał stopami grunt stały, nietknięty niedawnym rozlewem. Szedł brzegiem Obi. W dwóch wiorstach przed sobą dostrzegł malowniczo rozpostarte na piętrach wzgórz miasteczko. Zielone kopuły bizantyńskie cerkiewek odrzynały się wesoło na szarem tle nieba. Była to Koływań, jeszcze wolna od najeźdźców. Tak sądził.
Ale w miarę, jak zbliżał się do miasta, uderzyły jego uszy głuche detonacje, suchy trzask, a białawe obłoki i czarne dymy jawiły się w przerwach oczom. Waliły armaty, pukały karabiny. Wiedział dobrze: o Koływań toczył się bój... A może już walka przerzuciła się na ulice... Może miasto wzięli już Tatarzy, a Rosjanie odbijali je z powrotem.
Ostrożny ominął główny szlak i zaszedł do sto-