Strona:PL Juliusz Verne - Kurjer carski.pdf/030

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ka. W tem życiu nabył żelaznego zdrowia mieszkańców północy, Jakutów. Mógł obyć się dobę bez jadła i napoju, nie spać przez nocy dziesięć, wyszukać sobie przytułek w szczerym stepie tam, gdzie inni musieliby zginąć. Zgadywał nadchodzący zdaleka orkan po niewidnych innym oznakach i odnajdywał drogę śród mroków długiej nocy polarnej. Zaostrzonemi swemi zmysłami zdobył, nawzór ojca, wszystkie tajemnice stepów. Lada chmurka, trawka, układ gałęzi drzewa, daleki poszum, przelot ptaka, kierunek płatków śniegu, ślad zwierzęcia — wszystko to służyło mu za wskazówkę nieomylną. Gadał milczeniem, jak Indjanin, z otaczającą naturą.
Jego jedyną namiętnością była miłość dla starej matki, która nie zdecydowała się opuścić mężowskiego domku na brzegach Iryszu. Przyrzekł odwiedzać ją przy każdej sposobności, a obowiązku tego dopełniał ze czcią religijną. Wykazawszy przedziwne zalety: odwagę, zręczność, krew zimną, rozsądek — w podróżach na Kaukaz z poleceniami trudnemi i w nużących bojach z następcami Szamila, a później w wyprawach na kraniec Rosji Azjatyckiej do Kamczatki — dostąpił zaszczytu odkomenderowania go na dwór cesarski. Stąd lwią część skromnej pensji stale wysyłał matce; a gdy wypadło mu jeździć do krajów dalekich i trzy lata jej nie widzieć — z jego polecenia Marta Strogowa otrzymywała regularnie należny synowi z kasy dworskiej żołd miesięczny.
Stanął przed carem, zgoła nie wiedząc, po co został wezwany. Nieruchomy, wyprostowany, wytrzymał jego obserwujące długo, przenikliwe spojrzenie. Cesarz widocznie był zadowolony z oględzin, gdyż dał znak szefowi policji, aby zasiadł przy biurku. Podyktował mu przyciszonym głosem krótki list, położył na nim swój podpis z dodaniem sakramentalnej formułki