wu w taborze zawrzeć się musiały. Wysłany do hetmana goniec z doniesieniem o smutném położeniu naszych, przeięty od Chmielnickiego, tym większém zapalił go zuchwalstwem. Wtey ostateczności postanowili nasi postępuiąc taborem, drogę sobie do woysk hetmańskich otworzyć. Przez dni czternaście wytrzymuiąc gęste strzał i rusznic grady, dwie tylko mile od żółtych wod posunęli się; przy znużonych głodem i trudami siłach iuż i na prochu schodzić zaczęło, ten co pozostawał deszczem zepsuty. Mężnie się atoli bronili Polacy, walcząc iuż nie o życie, lecz o śmierć chwalebną, a gdy nacierający coraz bardziéy nieprzyiaciel, zemdlony tabor iuż zaczął rozrywać: »Nie winą naszą, zawołał młody Stefan Potocki, spiknieniem losów zawisnych giniemy. Kiedy zdrayców ucieczka wydarła nam zwycięztwo, nie zostaie mężnym Polakom iak umrzeć z chwalą, lepiéy iest z orężem w ręku zginać od oręża, iak iść w niewolnicze pęta, albo poźniéy od zagniewanego oyca i ziomków przykrych słuchać wyrzutów. Dwie rany śmiertelne przerwały mu mowę, i trupem zwaliły na ziemię. Tak zginął zacny młodzieniec w samym życia poranku, śmierć przecinaiąc z życiem iego tyle wielkich nadziei, nie wydarła mu naypięknieyszéy chwały; chwały, że za oyczyznę poległ.