Przejdź do zawartości

Strona:PL Julian Ejsmond - W słońcu.djvu/049

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


II. Spotkanie

Złote słońce umiera w borze...
(Gasną blaski jasnych promieni).
Złote słońce umrzeć nie może...
(Krew czerwona niebo rumieni).

Dwóch rycerzy wyszło do walki...
(Jakże zimnem jest ostrze szpady).
Złote słońce we krwi umarło...
(Jakże zimnym jest księżyc blady).

Obie szpady już krwią zbryzgano — —
(Krew gorąca strumieniem bije!...)
Obie szpady jadem zatrute — —
Obie szpady syczą jak żmije!!

Czarny Rycerz walkę przerywa
i powiada tak do rywala:
„Czas nam, bracie, umierać młodo.
Jad mi w żyłach ogień rozpala.