Zbliżony do tamtych przedmiotem, tomik obecny jest jednak w treści znacznie odmienny, idzie dalej, czy wyżej? — w każdym razie sięga w nim autor po inne wnioski i po inne, trudniejsze do zdobycia laury. Poeta przemaga tu myśliwego, przestaje być strzelcem i sportowcem, podkrada się do kudłaczów i rogaczów puszczy z tym jedynie zamiarem, aby im wydrzeć ich tajemne zamysły. Zagłębia się w charaktery, w uczucia, w intencje, w obyczaje tych tworów leśnych, które nie są mu już przedmiotem pożądanego łupu, lecz okazami istot prawie bliźnich w obszarach wszechżycia.
Ma on w tej chwalebnej manji olbrzymiego poprzednika — Rudyarda Kiplinga, autora dwóch „Ksiąg dżungli”.
Dlaczego indyjskie wilki są honorowe i nie pożerają bezbronnych, zabłąkanych dzieci ludzkich? Dlaczego egzotyczna łasica Riki-tiki-tawi zabija jadowite węże — kobry? Czy przez wrodzoną nienawiść, czy przez wdzięczność dla ludzi, u których znalazła przytułek? Czyż doprawdy miłość dla leśnego chłopca Mowgli mogła doprowadzić do zmowy i do zgodnej akcji czarną panterę, niedźwiedzia i potwornego węża Kaa?
Zdaje się rzeczą pewną, że stada słoni zbierają się raz w roku na tańce jakoby rytualne, w noc księżycową, pełną pokusy, w „jądrze gęstwiny” indyjskiego matecznika.
Strona:PL Julian Ejsmond - W puszczy.djvu/007
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —