Przejdź do zawartości

Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/63

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 55 —

i skąpstwa ludzi, których serca na wszelkie uczucie litości i miłosierdzia były niedostępne, i którzy dorobili się znacznego majątku lichwą, pożyczając biedakom drobne sumki na wysokie procenta i na zastaw. Ale tak Herman Titbury, jak żona jego Katarzyna, idąc ręka w rękę po tej drodze wyzysku i krzywdy, umieli się zawsze utrzymać w granicach pozornej legalności.
— Gdyby jeszcze mieli dla kogo tak gromadzić pieniądze — mawiali ich sąsiedzi — ale przecież Bóg odmówił im potomstwa, a sami też niczego nie użyją, skąpiąc nawet w codziennem pożywieniu.
Rzeczywiście, małżeństwo Titbury jest bezdzietne i na Hermanie ma wygasnąć ten ród, którego Niemcy były niegdyś ojczyzną. Germańskie też pochodzenie uwydatnia się w całej powierzchowności jego.
Suchy, kościsty, cieszy się on wraz ze swą małżonką tak dobrem zdrowiem, że ani pół dolara nie wydali oboje przez ciąg wspólnego swego życia na lekarstwa lub poradę lekarską, a obdarzeni żołądkami prawdziwie strusimi żywią się czem bądź, do czego ich sługa z konieczności zastosować się musi.
Nie mylił się też reporter w swym sądzie, że głos energicznej pani Katarzyny był tu decydującym. Mąż ulegał jej we wszystkiem, nieśmiało tylko wypowiadając swe zdanie, mia-