Przejdź do zawartości

Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 361 —

w mieście, rozumując mniej więcej w ten sposób:
— Oto znalazłem się w jednej z najpiękniejszych ziem Unii, ze skalistemi górami od strony zachodniej, a równinami nieporównanej żyzności od wschodu. Stoję na ziemi, która, że tak rzeknę, wybrukowana jest ołowiem, srebrem i złotem; która ściąga ku sobie coraz nowe tłumy kolonistów, zwabionych jej naturalnem bogactwem, a obok nich całe zastępy ludzi bogatych i bezczynnych, pragnących używać dostatków i przyjemności w jakie obfitują tu zamożne miejsca kąpielowe, znane na świat cały ze swej wyjątkowej zdrowotności.
I miałżebym nie skorzystać z tego i nie zwiedzić tej ze wszech miar ciekawej krainy?... Tożbym się sam dobrowolnie pokrzywdził, a takiej zbrodni nie myślę popełnić, tem więcej, że owe trzy, czy cztery Stany, przez które muszę jechać, aby dostać się do południowej Karoliny, nie budzą już mej ciekawości, jako oddawna mi znane.
Czyż więc nie najlepiej uczynię, zostając tu o ile będę mógł najdłużej, bylebym ostatecznie zdążył do Charleston na 4-go czerwca w południe. A jeśli znajdzie się kto z tego niezadowolony, cóż mię to właściwie obchodzie może? Uczynię jak mi się podoba, i basta!...