Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/279

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 267 —

— Tutaj na mapie jest Illinois z miastem Chicago, a tam na dole półwysep Florydy...
— Znam go komodorze, albośmy to raz płynęli tamtędy!
— Więc rozumiesz, że gdybyśmy mieli teraz udać się do Fallahasee, stolicy Florydy, albo do Pensacola, a chociażby do Jacksonwille, dałoby się to zrobić dość łatwo i szybko przy rozumnej kombinacyi w wyborze kolei.
— Tak jest, komodorze, dałoby się to zrobić łatwo i szybko... — potwierdził Turk.
— I gdy pomyślę, że jakaś tam niemądra sroka, jakaś panna Helena Nałęcz, ma zaledwie marnych dwie godziny drogi...
— Wściekłość mię na nią bierze, i gdybym miał ją tu pod ręką — zamruczał groźnie Turk.
— I że ten Hypperbone...
— O, ten Hypperbone, to skończony opryszek, i gdyby żył...
— Cicho, Turk, on już nie żyje — rzekł uspokajająco Urrican. — Ale co za myśl idyotyczną miał ten człowiek, żeby właśnie w pięćdziesiątej trzeciej przedziałce umieścić Florydę...
— Na to trzeba być skończonym idiotą, komodorze.
— I gdyby jeszcze zadowolnił się półwyspem tworzącym na stronie południowo-wschod-