Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/258

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 246 —

spakowania kufra, zakazując swej Heli trudzić się czemkolwiek.
Trzeba wszakże nieszczęścia, że przy niezręcznem jakimś stąpnięciu, potknęła się na podłogę, przyczem straszny ból uczuła w nodze. Tak wytrzymałą jak była na cierpienie, a nadewszystko w tej chwili, gdy pragnęła nie dać nic poznać po sobie, nie mogła wszakże na razie podnieść się o własnej mocy, ani postąpić kroku jednego.
— Czyżbym złamała nogę — pomyślała z niewysłowionem przerażeniem, gdy z pomocą Heleny ledwie dowlokła się do kanapy.
— Ach, moja droga, znów nowe nieszczęście — mówiła Polka ze łzami w oczach.
— To nic, Helu, to nic — próbowało tłómaczyć mężne dziewczę — wierzaj, już mi lepiej...
— Ależ ja widzę, jak cierpisz! Pozwól, zdejmę ci bucik. O patrz, jak noga nabrzmiewa w kostce, zapewne ją zwichnęłaś. Pobiegnę zaraz po doktora.
— Nie, nie, poczekajmy lepiej trochę. Spróbuję rozetrzeć, to mi niezawodnie ulgę zrobi...
Teraz z kolei role przyjaciółek się zmieniły. Helena otoczyła Jowitę swą troskliwą, a zręczną ręką i po roztarciu, a więcej jeszcze pod zimnymi okładami, które zastosowała, jako znany sobie w takich razach skuteczny śro-