Przejdź do zawartości

Strona:PL Jules Verne Testament Dziwaka.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
— 102 —

z braku funduszów, gdyż wydawca „Trybuny“ otworzył mu potrzebny kredyt, obliczając, że nie straci na tem w żadnym razie, bo jakąż nową reklamą będą dla pisma nadsyłane felietony z barwnym opisem wrażeń i przygód, których pewno nie zabraknie teraz jego współpracownikowi.
Mniej szczęśliwym od poprzednich jest pod tym względem młody malarz, mogący do swego pugilaresu drobną tylko włożyć sumkę; nie jest to dla niego wszakże powodem do złego humoru. Owszem, ze zwykłą sobie pogodą umysłu przygotowany jest zaciągnąć pożyczkę, gdy tego okaże się potrzeba.
Ale Helena Nałęczówna nie liczy wcale na pożyczkę, a fundusze jej są więcej niż skromne, więc też rozważa czy nie lepiej byłoby usunąć się dobrowolnie przed rozpoczęciem jeszcze tej gry szalonej.
— Nigdy na to nie pozwolę — wołała energicznie Jowita Foley — podniesiemy z banku wspólne nasze oszczędności, i...
— I nie zajedziemy daleko...
— Przeciwnie, bardzo daleko...
— Ależ oblicz tylko! Jeżeli los zmusi nas choćby do jednej opłaty...
Los nie zmusi nas do niczego, prócz... do wygrania — zadecydowała śmiała Amerykanka, tak pewnym głosem, że Helena na-