Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 52 —

ry dotrzymuje danego słowa... To co powiedział, że uczyni, uczyni z pewnością... choćby dlatego aby oddać przysługę naszej wiosce i całej okolicy...

— Jakto, więc mówicie na seryo?... Chcecie, abym poszedł do zamku wśród gór, — zaczął doktór; którego twarz czerwona nagle pobladła.
— Nie możesz się od tego uchylić, odpowiedział stanowczo wójt Koltz.
— Proszę was, dobrzy przyjaciele... proszę was... zastanówcie się trochę...
— Już zastanowiliśmy się dostatecznie, odpowiedział Jonasz.
— Pomyślcie, na co by mi się przydało, gdybym tam poszedł?... Cóż ja tam odkryję?... Może jakich poczciwych ludzi, którzy się schronili do zamku i nie przeszkadzają nikomu?...
— No, w takim razie, jeśli to są poczciwi ludzie, dodał nauczyciel Hermod, nie masz się pan czego lękać, będziesz mógł nawet ofiarować im swoje usługi.
— Gdyby potrzebowali moich usług, odpowiedział doktór Patak, i gdyby mnie wezwali, nie wahałbym się, wierzcie mi... udać się do zamku... Ale ja nie chodzę tam, gdzie mnie nie proszą, ani też nie leczę za darmo...
— Zapłacimy ci za twoje trudy, odezwał się wójt Koltz, i to natychmiast.
— Kto mi zapłaci?