Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 163 —

Dziś więc, tej nocy koniecznie, musi się dostać do zamku. Wtedy zawołał po kilka razy głośno i dobitnie:
— Stillo!... Stillo!
Tylko echo mu odpowiedziało.
Nagle światełko jakieś zabłysło wśród nocy, wprawdzie drżące i niepewne, gdyż pochodziło z wysoka, ale zawsze stało się ono wskazówką dla Franciszka, który upewnił się, że światło musiało zabłysnąć w oknie środkowej wieży.
Być może Stilla zsyła mu tę pomoc. Bez wątpienia musiała go poznać po głosie i wskazywała mu drogę.
Franciszek zwrócił się więc w stronę, gdzie migotało światełko. W miarę jak się zbliżał, światełko rozjaśniało się żywszym blaskiem. Wkrótce dotarł znów do muru okalającego zamek.
Światło błyszczało wprost niego i w istocie pochodziło z wieży. Lecz kto wie, czy Franciszek nie napotka teraz jakich nieprzezwyciężonych trudności?
Jeżeli wejście do galeryi podziemnej jest zamknięte i most zwodzony jest podniesiony, jakim sposobem hrabia wdrapie się na mur, wysoki około stóp pięćdziesięciu?
Franciszek zbliżył się do miejsca, gdzie most się wspierał. Galerya podziemna była otwartą.
Most był spuszczony.