Strona:PL Jules Verne - Zamek w Karpatach.djvu/108

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
— 106 —

Karczma pod królem Maciejem, była wciąż pusta; nikt nie miał odwagi przestąpić jej progu i biedny Jonasz sądził, że będzie musiał zwinąć handel dla braku klienteli. Na szczęście przybycie dwóch podróżnych wpłynęło na zmianę tego przykrego stanu rzeczy.
Wieczorem dnia dziewiątego czerwca, około godziny ósmej, ktoś zastukał do drzwi karczmy. Jonasz pospieszył otworzyć, gdyż drzwi na zardzewiałych zawiasach nie otwierały się zbyt łatwo.
Jakkolwiek ucieszony przybyciem gości, Jonasz, lękał się jednak czy nie ujrzy upiora, któremuby nie mógł udzielić schronienia. Nie otwierając więc drzwi, zaczął się wypytywać:
— Kto tam?
— Dwaj podróżni
— A czy żywi?
— Ma się rozumieć.
— Czy jesteście tego pewni?
— Jak najpewniejsi, ale jeśli pozostawisz nas dłużej na dworzu, panie karczmarzu, kto wie, czy nie umrzemy z głodu!
Wreszcie Jonasz odsunął zasuwkę i dwaj mężczyźni weszli do izby. Zaraz na wstępie prosili właściciela karczmy o dwa pokoje, gdyż postanowili przepędzić w Werst dwadzieścia cztery godzin.
Przy migotliwem świetle lampki, Jonasz przypatrywał się uważnie podróżnym, którzy wydali