Strona:PL Jules Barbey d’Aurévilly - Kawaler Des Touches.pdf/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— „Na prawdę, musiałabym żałować, żem przyszła“ — ciągnęła dalej Panna Amata, — „gdybym spostrzegła, że wam sprawiam kłopot i że wam rozmowę przerywam. Na osobę tak ciężką do pogawędki, jak ja, musicie moje drogie nie zważać, jak gdyby mnie tu wcale nie było!“
Mówiła to, jak od niechcenia i z poddaniem się swemu losowi, ale zdaje się, że bynajmniej łatwo nie było zrobić, czego żądała. Ani w tym śmiecie obojętnym, który się wielkim, albo salonowym zowie, ani w małym światku zażyłej przyjaźni, ta głucha, ta biedna Amata nie mogłaby ujść, nie zwracając na siebie uwagi. I nie dość, że przy niej nikt nie mógł nie zważać na nią, jak gdyby jej wcale nie było, lecz owszem taki wdzięk roztaczała dokoła, że i tam, skąd już poszła, zdawało się wszystkim, że jest jeszcze w pośród nich.
Tak, miała przedziwny wdzięk, choć niestety młodości także nie miała. Ale wśród wszystkich tych starców, mniej lub więcej okrytych siwizną, wśród owych głów ubielonych wiekiem, które się wznosiły dokoła niej, królowała jeszcze i odbijała przy nich, jak bladozłota gwiazda odbija od srebrnego tła, które podnosi jej złocisty połysk. Wdzięk tylko pozostał z jej dawnej urody — niegdyś bo pięknością była słynną na całą okolicę, a nawet na cały Paryż, gdy zjeżdżała do stolicy ze stryjem swym, pułkownikiem Walterem de Spens około 18.. roku. Wsparta o balustrady loży, zwracała wtedy na siebie wszyst-