Strona:PL Joseph Conrad - Ocalenie 02.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wschodniej bajki, a nagłe jego wystąpienie i samotne posuwanie się wzdłuż brzegu miało w sobie coś dziwacznego i groźnego.
Pani Travers drgnęła mimowoli i opuściła lunetę. Nagle usłyszała za sobą niski, melodyjny głos; płynęły niezrozumiałe słowa wypowiadane tonem namiętnym i błagalnym. Hassim i Immada weszli na pokład i zbliżyli się do Lingarda. Tak! To było nie do zniesienia, że ten potok miękkich słów, które dla pani Travers nic nie znaczyły, trafiał wprost do serca tego człowieka.