Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na zew wzniosłego egoizmu. Odchodzi od żywej kobiety, aby zawrzeć bezlitosne śluby z mglistym ideałem postępowania. Pytam się siebie, czy jest teraz zupełnie zadowolony? Powinniśmy to wiedzieć. Jest jednym z nas; a czyż nie stawiłem się kiedyś, jak duch wywołany zaklęciem, aby świadczyć o niezłomnej jego wierności? I chyba się nie pomyliłem tak bardzo. Teraz go już niema, ale przychodzą dni, gdy rzeczywistość jego istnienia narzuca mi się z olbrzymią, z porywającą siłą; a jednak — daję na to słowo — są takie chwile, kiedy Jim rozpływa mi się przed oczami jak odcieleśniony duch, błądzący wśród namiętności tej ziemi, gotów poddać się karnie wezwaniu swego własnego świata cieniów.
„Któż to wie? Odszedł z sercem nieprzeniknionem — a biedna dziewczyna wiedzie w domu Steina głuche, martwe życie. Stein bardzo się w ostatnich czasach postarzał. Czuje to sam; mówi często: „Trzeba będzie wkrótce opuścić to wszystko... opuścić“ — i smutnym ruchem ręki wskazuje na swoje motyle.

Wrzesień 1899 — lipiec 1900