Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ale jeszcze bardziej nienawidził nowego porządku rzeczy. Przyszło mu na myśl że ci biali, razem z poplecznikami radży, mogliby napaść i rozgromić Bugisów przed powrotem Jima. Potem — rozumował — nastąpiłoby odstępstwo wszystkich prawie mieszkańców osady i skończyłyby się rządy białego, który brał biednych ludzi w opiekę. Z kolei możnaby było się zabrać do nowych sprzymierzeńców. Nie zdobędą sobie przyjaciół. Kassim umiał doskonale poznać się na różnicy charakterów i widywał ongi dość wielu białych ludzi, więc też zdawał sobie sprawę, że ci nowoprzybyli są wyrzutkami społeczeństwa, ludźmi bez ojczyzny. Brown wciąż zachowywał postawę surową i nieprzeniknioną. Kiedy usłyszał poraz pierwszy głos Corneliusa, domagający się przyjęcia, błysnęła mu poprostu nadzieja, że otworzy się jakaś szpara, przez którą będzie się mógł wymknąć. W niespełna godzinę później wrzało mu w głowie od innych już myśli. Przyciśnięty koniecznością, przybył tu aby ukraść zapas żywności, kilka ton kauczuku albo gumy, może garść dolarów i uwikłał się w śmiertelne niebezpieczeństwa. A teraz, naskutek propozycyj Kassima, zaczął myśleć o ukradzeniu całego kraju. Jakiś psiakrew drab dokonał już widać czegoś podobnego — i to samopas w dodatku. Nie mógł jednak dobrze tego przeprowadzić. Może dałoby się z nim razem pracować, wycisnąć wszystko co będzie można a potem się wynieść pocichu. Podczas układów z Kassimem Brown zdał sobie sprawę, iż krajowcy są przekonani że on, Brown, zostawił przy ujściu rzeki wielki statek pełen ludzi. Kassim prosił go usilnie, aby sprowadził bezzwłocznie ten wielki okręt z wielu armatami i liczną załogą — i oddał go na usługi radży. Brown oświadczył, że zrobi to chętnie i na tej pod-