Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 02.djvu/039

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

trwało to z godzinę, zanim wyjechał wreszcie z temi psiakrew bredniami. Ta historja nie jest taka zabawna, jakby się zdawało. Co Jim miał na to wszystko powiedzieć?
— „Pytam go: a dobra twoja żona? Tak, mówi, dobra ale stara. I zaczyna mi opowiadać bzdurną historję bez końca o jakichś mosiężnych garnkach. Żyli ze sobą piętnaście lat — dwadzieścia lat — nie pamięta. Długo, bardzo długo. Porządna to była żona. Bił ją trochę — nie zanadto — tyle ile się należało, póki była młoda. Musiał to robić — dla swego honoru. Nagle, kiedy baba już się postarzała, ni stąd ni zowąd pożycza trzy mosiężne garnki żonie syna swej siostry, a potem zaczyna jemu, mężowi, dzień w dzień krzykliwie wymyślać. Nieprzyjaciele szydzą z niego; twarz jego poczerniała od hańby. A garnki przepadły: strasznie go to ścięło z nóg... Niepodobna się połapać w takiej historji, poleciłem mu wrócić do domu i obiecałem, że sam przybędę aby rozstrzygnąć tę sprawę. Dobrze panu się śmiać, ale to był pasztet co się zowie! Cały dzień podróży przez las, potem drugi dzień spędzony na cackaniu się z tłumem głupich wieśniaków, żeby dobrać się do sedna sprawy. Mogło dojść na ten temat do krwawej bijatyki. Każdy z tych idjotów brał stronę tej lub tamtej rodziny i jedna połowa wsi była gotowa się rzucić na drugą, schwyciwszy coby się znalazło pod ręką — słowo honoru, nie żartuję wcale! I to zamiast się zabrać do swoich nędznych żniw. Zwróciłem naturalnie starcowi jego cholerne garnki i uspokoiłem wszystkich. Nie miałem z tem żadnego kłopotu, ani trochę. Mógłbym zażegnać najkrwawszy spór w tym kraju poprostu kiwnąwszy palcem. Tylko w tem sęk, żeby się dobrać

35