Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znane głosy — muszą się spotkać z duchem przenikającym kraj, duchem, którego pełno pod niebem, w powietrzu, w dolinach i na pagórkach, na polach, w wodzie, w drzewach — z niemym przyjacielem, sędzią i natchnionym doradcą. Mówcie sobie co się wam podoba, lecz jeśli chcemy użyć radości w swym kraju, odetchnąć jego spokojem, spojrzeć w oczy jego prawdzie, musimy wrócić z czystem sumieniem. Może to wszystko wyda się wam poprostu sentymentalizmem; i rzeczywiście, bardzo niewielu z nas ma dość woli lub też zdolności aby spojrzeć świadomie wgłąb znanych wzruszeń. Zaprzątają nas kobiety, które kochamy, mężczyźni, których szanujemy, tkliwość, przyjaźń, różne szczęśliwe sposobności, rozrywki! Ale faktem jest niezaprzeczonym, że trzeba dotknąć swej nagrody czystemi rękoma, aby się nie obróciła w zeschłe liście i ciernie. Zdaje mi się, że właśnie samotnicy bez domowego ogniska lub przywiązania, na któreby mogli liczyć, ci co powracają nie do domu ale do kraju, aby zetknąć się z jego bezcielesnym, wiecznym, niezmiennym duchem — że ci właśnie rozumieją najlepiej jego surowość, jego zbawczą siłę, łaskę jego przedwiecznych praw do naszej wierności, do naszego posłuszeństwa. Tak! Niewielu z nas to rozumie, ale jednak czujemy to wszyscy, powtarzam: wszyscy bez wyjątku — albowiem ci, którzy tego nie czują, nie liczą się wcale. Każde źdźbło trawy ma swoje miejsce na ziemi, skąd czerpie życie i siły; i taksamo człowiek jest wrośnięty w kraj, z którego czerpie swą wiarę wespół z życiem. Nie wiem jak dalece Jim to rozumiał, ale wiem że czuł, czuł niewyraźnie lecz potężnie wymagania tej jakiejś prawdy czy tego złudzenia — wszystko mi jedno jak to nazwiecie, tak drobna jest tu różnica i tak