Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mogłaby być większa. Jim zostawił za sobą swe ziemskie skazy i reputację, którą sobie wyrobił; znalazł się wśród zupełnie nowych warunków — na terenie podatnym dla jego bujnej wyobraźni, nawskroś odmiennym i niezwykłym. A zawładnął nim w sposób równie niezwykły.
— Człowiekiem, który wiedział o Patusanie więcej niż wszyscy inni, był Stein. Przypuszczam że wiedział nawet więcej niż sfery rządowe. Nie wątpię iż tam był kiedyś, w okresie polowania na motyle albo i później, gdy w niepoprawny swój sposób starał się okrasić szczyptą romantyzmu tuczące potrawy kuchni handlowej. Bardzo niewiele było miejscowości na archipelagu, którychby Stein nie oglądał w zaraniu ich istnienia, nim jeszcze zaniesiono tam światło (i to nawet elektryczne) w imię wyższej moralności i — i... no, większych zysków zarazem. Stein wspomniał o Patusanie nazajutrz po naszej rozmowie na temat Jima, gdy przytoczyłem słowa biednego kapitana Brierly: „Niech się wpakuje dwadzieścia stóp pod ziemię i niech tam zostanie.“ Podniósł na mnie oczy z zajęciem i uwagą, jakbym był jakimś rzadkim owadem.
— „Toby także dało się zrobić“ — rzekł, popijając kawę małemi łykami.
— „Trzeba go gdzieś zagrzebać — tłumaczyłem. — Nie mam oczywiście na to ochoty, ale biorąc pod uwagę charakter Jima, będzie to chyba najlepsze wyjście.“
— „Tak; on jest młody“ — rozmyślał Stein.
— „Najmłodszy ze wszystkich ludzi na świecie“ — potwierdziłem.
— „Schön. Otóż jest ten Patusan — ciągnął, nie zmieniając tonu. — A tamta kobieta już nie żyje“ — dodał zagadkowo.