Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/078

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gdy się przypatrywałem kapitanowi Brierly — siedzącemu obok skromnego sędziego o bladej twarzy, który przewodniczył śledztwu — miałem uczucie, że zadowolenie z siebie Brierly’ego zwraca się ku mnie i ku całemu światu powierzchnią twardą jak granit. Wkrótce potem popełnił samobójstwo.
— Nic dziwnego że sprawa Jima go nudziła, a kiedy rozmyślałem z uczuciem podobnem do trwogi, jak olbrzymią pogardę musi czuć ten człowiek dla młodzieńca poddanego badaniu, Brierly przeprowadzał prawdopodobnie śledztwo we własnej sprawie. Wyrok uznał snać winę bez okoliczności łagodzących, a skazaniec zabrał z sobą tajemnicę dokonanego przestępstwa, skoczywszy w morze. Jeśli się cośkolwiek na ludziach rozumiem, chodziło tu z pewnością o rzecz największej doniosłości, o jeden z tych drobiazgów wstrząsających myślą — budzących do życia jakąś ideę, z którą niepodobna żyć człowiekowi nienawykłemu do takiego towarzystwa. Wiem napewno że nie wchodziły tu w grę pieniądze, ani nadużycie trunków, ani kobieta. Skoczył ze statku w morze zaledwie w tydzień po ukończonem śledztwie, a w niecałe trzy dni po opuszczeniu portu w drodze na wschód; jakgdyby właśnie w tem miejscu wśród oceanu spostrzegł nagle wrota tamtego świata rozwarte na swoje przyjęcie.
— Nie stało się to jednak pod wpływem nagłego porywu. Siwowłosy oficer Brierly’ego, marynarz pierwszorzędny, bardzo miły w obejściu z obcymi, lecz w stosunku do swego komendanta najopryskliwszy oficer, jakiego spotkałem, opowiedział mi tę całą historję ze łzami w oczach. Podobno kiedy przyszedł na pokład nad ranem, Brierly pisał w kajucie nawigacyjnej.
— „Była wtedy czwarta za dziesięć — mówił