Strona:PL Joseph Conrad - Lord Jim 01.djvu/037

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie! Stulić pysk — a kiedy coś nie w porządku, to rzucacie się na nas, prawda? — ciągnął tamten. I żalił się dalej, że jest nawpół ugotowany; ale za to wszystko mu teraz jedno, ile grzechów ma na sumieniu, bo przez te ostatnie trzy dni przeszedł porządny kurs wstępny do tego miejsca, dokąd źli ludzie idą po śmierci — porządny bo porządny, żeby tak zdrów był — a w dodatku jeszcze ogłuchł jak pień od cholernego hałasu na dole. Ten podły kompound o dawnym typie skraplacza, to zgniłe pudło skrzypi tam i hałasuje jak stara winda pokładowa, albo i jeszcze gorzej; a z jakiego powodu on, mechanik, naraża życie każdej nocy i każdego bożego dnia — na gruchocie, który nadaje się tylko do rozbiórki i robi pięćdziesiąt siedem obrotów na minutę — tego wyjaśnić nie potrafi. Widać już się taki nieustraszony urodził, do jasnej cholery. Widać...
— Skądeś pan wódkę wytrzasnął? — spytał Niemiec, bardzo wściekły lecz nieruchomy w świetle padającem od szafki z busolą, jak niezgrabny wizerunek człowieka ulepiony z bryły tłuszczu. Jim wciąż się uśmiechał ku cofającemu się widnokręgowi; serce miał pełne szlachetnych porywów a w myśli rozważał swą wyższość.
— Wódkę! — powtórzył mechanik z uprzejmą pogardą; jego ciemna postać, chwiejąca się na nogach, czepiała się oburącz barjery. — Nie od pana, panie kapitanie. Pan jest na to o wiele za skąpy, do jasnej cholery. Porządny człowiek skonałby u pańskich nóg, a nie dostałby ani kropli sznapsa. Wy, Niemcy, nazywacie to oszczędnością. Oszczędzacie pensy, a wyrzucacie za okno tysiące. — Mechanik stał się sentymentalny. Szef dał mu wypić naparstek, tak około dziesiątej —