Strona:PL Joseph Conrad-Tajny Agent.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że postawił sobie za cel osiągnięcie potęgi i rozgłosu nie za pomocą chytrości, wdzięku, taktu, bogactwa, lecz siłą samej zasługi. Uznał, że na tej podstawie ma prawo do niezaprzeczonego powodzenia.
Jego ojciec, wątły, posępny zapaleniec o smagłej twarzy i cofniętym czole, był swego czasu wędrownym, porywającym kaznodzieją jakiejś mało znanej i surowej sekty chrześcijańskiej; przy tym wierzył ślepo w przywileje, do których bogobojne życie go uprawniało. Synowi, mającemu silne poczucie indywidualności, nauka zastąpiła sekciarską wiarę, a jego postawa duchowa wyraziła się w zapamiętałej, na wskroś purytańskiej ambicji. Pielęgnował ją niby jakąś świecką świętość. Ambicja ta została zawiedziona, a wówczas otwarły mu się oczy na prawdziwą istotę świata; osądził że jego etyka jest sztuczna, znieprawiona, bluźniercza. Drogę do rewolucyj — nawet najbardziej usprawiedliwionych — torują samolubne popędy, ukryte pod pozorami przekonań. Profesor uznał swoje oburzenie za przyczynę decydującą, która rozgrzeszała go z tego, że wybrał zagładę jako narzędzie własnej ambicji.
Unicestwić ogólną wiarę w praworządność — oto jak brzmiała nieścisła formuła jego pedantycznego fanatyzmu; natomiast ścisłe i trafne było podświadome przekonanie Profesora, iż ramy ustalonego społecznego porządku można zburzyć skutecznie tylko przez jakiś gwałt, zbiorowy lub indywidualny. Profesor był przeświadczony że działa na rzecz moralności. Prowadząc swą działalność z bezlitosnym męstwem, uzyskał pozory siły i powagi. Nie wątpił o tym, a świadomość ta koiła jego mściwą gorycz i niepokój; albowiem najzagorzalsi z rewolucjonistów nie robią chyba nic innego, tylko na swój sposób dążą