Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/085

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zrobiłem fałszywy krok, powołując się na swoje zachowanie podczas odwiedzin na pokładzie Djany. Przecież nie usiłowałem nigdy zbliżyć się do dziewczyny, ani mówić do niej, ani nawet patrzeć na nią w znaczący sposób. To jasne jak słońce! Ale ponieważ wyobrażenie Falka o — powiedzmy — zalotach zdawało się polegać właśnie na milczącem przesiadywaniu godzinami w bliskości ukochanego objektu, więc też mój argument wzbudził w nim nieufność. Patrząc wdół na swoje wyciągnięte nogi, chrząknął — jakby chciał powiedzieć: „Wszystko to bardzo pięknie, ale mnie pan oczu nie zamydli“.
Doprowadzony do ostateczności, zapytałem go wreszcie:
— Dlaczego pan nie porozmawia z Hermannem, żeby tę sprawę rozstrzygnąć? — i dodałem z ironją: — Chyba się pan nie spodziewa, że się rozmówię w pana imieniu?
Na to rzekł, jak na niego bardzo głośno:
— A czyby pan to zrobił?
I pierwszy raz podniósł głowę aby spojrzeć na mnie z ciekawością i niedowierzaniem. Podniósł głowę tak gwałtownie, że nie mogłem się mylić. Dotknąłem w nim jakiejś struny. Oceniłem należycie tę pomyślną dla siebie okoliczność, nie śmiąc prawie w nią uwierzyć.
— Ha cóż. Pomówić z… No, oczywiście — ciągnąłem bardzo wolno, śledząc go bacznie, bo — słowo daję — obawiałem się że żartuje. — Może nie z samą panną. Pan wie, ja nie mówię po niemiecku. Ale…
Przerwał mi solennem zapewnieniem, że Hermann ma o mnie jaknajlepszą opinję; i poczułem odrazu, że w tym wypadku trzeba postępować z możliwie największą dyplomacją. Tedy drożyłem się w samą miarę,