Strona:PL Joseph Conrad-Falk wspomnienie, Amy Foster, Jutro.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pełniej prawdziwe. Oczy moje nie widziały nic prócz Djany. To ją zabierał holownik. Opuściła już swoje leże i pędziła wpoprzek rzeki.
— Jak ten warjat wyszarpnął statek! To coś niesłychanego — rzekł tuż nad mojem uchem przerażony głos pomocnika.
— Hejże! Hallo! Falk! Hermann! Cóż to za podły kawał? — wrzeszczałem w furji.
Nikt mnie nie słyszał. Falk napewno nie mógł mnie słyszeć. Holownik zawracał całym pędem u drugiego brzegu. Druciana lina holownicza między nim a Djaną, naciągnięta jak struna, drgała niepokojąco.
Wysoki, czarny statek przechylił się przy tym strasznym wysiłku. Głośny trzask rozległ się na jego pokładzie, poczem nastąpiło pękanie i rozpadanie się drzewa. „Masz tobie!“ rzekł przerażony głos prosto w moje ucho. „Oderwał im kółko holownicze.“ I pomocnik mój ciągnął dalej z zapałem: „O, niech pan patrzy, panie kapitanie! Widzi pan, o tam na dziobówce, jak te Szwaby zmykają w susach. Mam w Bogu nadzieję, że poprzetrąca im parę kilka kulasów, nim się ta heca skończy!“
Darmo wrzeszczałem, protestując. Promienie wschodzącego słońca, pędząc poziomo nad równiną, grzały mi plecy, ale i tak gotowało się we mnie z wściekłości. Nie byłbym nigdy uwierzył, że zwykły manewr holowniczy może przypominać tak wyraźnie uprowadzenie siłą, porwanie. Falk poprostu uciekał z Djaną.
Biały holownik gnał ku środkowi rzeki. Czerwone łopatki jego kół kręciły się z obłąkaną szybkością, przemieniając w pianę całą wodną przestrzeń. Djana, znalazłszy się w środku rzeki, obróciła się jak w walcu z wdziękiem starej stodoły, i popędziła za gwałtowni-