Przejdź do zawartości

Strona:PL John Galsworthy - Salta Pro Nobis.djvu/02

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Tancerka jest bardzo smutna, Matko. Siedzi z głową opartą na rękach i patrzy w przestrzeń, aż strach ogarnia. Usiłowałam, matko, skłonić ją do modlitwy, ale biedna dziewczyna nie umie się modlić, nie ma wiary. Nie chce się nawet wyspowiadać. To poganka, ale to zupełna poganka. Cobyśmy mogły dla niej uczynić, matko, żeby ją pocieszyć trochę przez te chwile ostatnie? Chciałam, by mi opowiedziała o swem życiu, — nawet nie odpowiada, tylko siedzi i wciąż patrzy w przestrzeń. Serce boli, patrząc na nią. Czyż nic nie można zrobić, aby ją pocieszyć trochę zanim umrze? Umierać tak młodo, w pełni życia, — dla niej, co nie ma wiary! Rozstrzelaną być — taka młoda — tak piękna — wszak to jest straszne, Matko!
Niemłoda zakonnica skrzyżowała ręce na szarym habicie na piersiach i podniosła swe łagodne piwne oczy pytająco ku woskowo-bladej twarzy w obramowaniu kwefu i gładkich, siwych włosów. Prosta, smukła, prawie bezcielesna, w swym szaro białym stroju, Matka Przełożona stała w głębokiej zadumie. Ta kobieta — szpieg, zdana jej pod opiekę, — tancerka o krwi cygańskiej, jak mówiono — czy może maurytańskiej? — która wyłudziła tajemnice wojenne od swego kochanka — francuskiego marynarza — i sprzedała je w Hiszpanji