Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 02.djvu/201

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Obywatele!
Uciszyło się.
— Obywatele! Naród żądał, aby mu zachow no Neckera, aby rzecznikowi wolności postawiono pomnik, a oni go wypędzili. Moznaż ciężej obrazić naród? Po tym czynu zuchwałym odważą się czarni na wszystko; prawdopodobnie przygotowują na noc dzisiejsza rzeź św. Bartłomieja. Do broni, do broni!
Kamil Desmoulins, gdyż on to był, nie jąkał się dziś. Podniecenie wróciło jego spętanemu językowi giętkość, jego słabemu głosowi nadało pełny dźwięk dzwonu alarmowego, jak wówczas, kiedy wzywał gwardzistów francuskich do buntu.
Szybko zerwał z drzewa zielony listek i przypiąwszy go do kapelusza, wołał:
— Ustrójmy się wszyscy w zieloną kokardę, albowiem kolor zielony jest kolorem nadziei. Do broni! do broni! Pokażmy czarnym, że naród umie być odważnym w walce i swoje prawa, o wolność. Do broni, obywatele!
W mgnieniu oka wyglądały drzewa ogrodu, jak gdyby wicher jesienny po nich przeszedł. Tysiące rąk naginało gałęzie i rwało liście garściami. Wszystkie kapelusze męskie i damskie, czapki, surduty, bluzy robotni-