Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nagrodziło jej dobroć. Jacy ci ludzie prości, te dzieci natury, nie zepsute przewrotnością cywilizacyi, są szlachetne, czyste... Wystarcza im okazać szczeni życzliwość, by pozyskać ich serce, szacunek, wdzięczność... O, Jan Jakób Rousseau znał dobrze naturę ludzką, wiedział, czego człowiekowi potrzeba, by go odrodzić, oczyścić z brudów samolubstwa i obłudy cywilizacyi, kiedy wołał: wróćcie do pierwotnego stanu natury, do jej prawdy i nieskalanej czystości! Tak, jedyny Jakób znalazł lekarstwo na wszystkie cierpienia, skargi, rozpacze starej, chorej Francyi. Cześć za to jego geniuszowi!
W zamku czekał z wieczerzą na pannę de Laval jej wuj, pan d’Escayrac, były pułkownik, który osiadł na stare lata na roli. Mając w sąsiedztwie Castelmoronu swoją własną posiadłość, zarządzał równocześnie dobrami siostrzenicy.
— Otrzymaliśmy dziś zaproszenie z Clarac na poufne zebranie przedwyborcze — mówił pan d’Escayrac. — Zjedzie się prawdopodobnie cała szlachta z naszych stron, wielu twoich znajomych z lat dziecinnych. Czy pojedziesz?
— Nietylko pojadę, ale polecę wszędzie, gdzie Francuzi będą mówili o środkach wyleczenia chorej Francyi — odpowiedziała panna de Laval.
Nie dodała, że poleciałaby także wszędzie,