Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od was, abyście ukarali pychę tej czarnej bandy, która tuczy się, żarłoczna, na jego i waszej krwawicy.
Wiedziały stany uprzewilejowane o tej „małej wojnie“ o tej „petite guerre“, jak nazywały przedwstępną robotę rewolucyjną, i bawiły się nią, bawiły się bowiem wszystkiem. Wszakże były to odruchy „filozofii“, którą one głównie w swojej bezmyślności krzewiły. Nikomu z tych filozofujących, rezonujących margrabiów, hrabiów, kawalerów, prałatów, abbé’ów nie przyszło na myśl, że się ta filozofia, wcielona, żywa zwróci głównie przeciw nim. Niech się naród bawi! My pozostaniemy zawsze margrabiami, hrabiami kawalerami, prałatami, abbé’ami. Będzie nam tylko wygodniej na świecie, gdy wcielona filozofia wymiecie krępujące swobodę staroświeckie konwenanse...
Wiądł, próchniał u góry stary dąb królewski, trzeszczał u dołu, w korzeniach coraz wyraźniej, coraz głośniej, rozpadał się w strzępy gmach tysiącletnich wierzeń, pojęć, tradycyi.
Na niebie Francyi przebiegały błyskawice zygzakiem jaskrawym.
W tej chwili, w końcu stycznia 1789-go roku, ogłosił rząd edykt, zwołujący do Wersalu Stany Jeneralne.
Wszystkie oczy, wszystkie nadzieje, am-