Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/075

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

do rodziny Clarac’ów tłuste wiano panny de Laval.
Panna de Laval była bardzo powabna w krótkiej, czarnej, aksamitnej sukni, obramowanej u rękawów i u dołu gronostajem i w czarnym, fantazyjnie z przodu podwiniętym kapeluszu, ozdobionym białemi, strusiemi piórami.
— Hrabina słaba? — rzekła, witając się z panią de Bar. — Może wapory lub coś w tym rodzaju?
— Któżby dziś chorował na wapory?[1] Nie wolno — odpowiedziała hrabina, pokazując w uśmiechu prześliczne zęby. Bawimy się przecież w naturę, w zdrowie, w czerwone policzki.
— Malowane, wywoływane sztucznie różem. Ale cóż hrabinie dolega?
— Tylko obowiązki światowe.
— Sto wizyt, dwieście kapeluszów, oglądanych w magazynie, obiad proszony, cały rój obłudnych próżniaków, asystujących przy tualecie. Można się zmęczyć, przyznaję. Biedna, pracowita, od południa do świtu ciągle zajęta pani de Bar.

— Oto masz ją całą — mówiła hrabina, zwracając się do rotmistrza. — Gardzi życiem

  1. Damy z towarzystwa chorowały w drugiej połowie XVIII stulecia na chorobę nerwową, którą lekarze nazwali waporami (vapeurs).