Strona:PL Jeske-Choiński Teodor - Błyskawice 01.djvu/048

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— A jednak trzeba zwracać na nich uwagę, bo i oni mają uszy do słuchania, mózg do myślenia i logikę do wnioskowania.
— Jaką logikę mogą mieć tacy ludzie?
— Właśnie dlatego, że ich pierwotna, naiwna logika wysnuwa z niestrawionych teoryi wnioski grube, szalone, nie wolno ich karmić teoryami, których strawić nie mogą.
— Jeżeli wysnuwają z tego, co słyszą w salonie, wnioski grube, szalone, niech się bawią po swojemu. Cóż to nam może szkodzić?
— Bardzo dużo, baronie. W rewolucyi, do której wszystko to, co słyszę w Paryżu, zmierza, prze, dzieją się rzeczy, bardzo nieprzyjemne dla ludzi dobrze wychowanych. Którzy byli na górze, spadają na dół, którzy byli na dole, idą w górę. Nie wiem, czyby panu było przyjemnie stanąć np. przed trybunałem, którego sędzią byłby któryś z pańskich lokajów, wypędzonych ze służby za kradzież lub krnąbrność. Ślicznieby pan wyglądał, gdyby ten sędzia, przesiąknięty niestrawioną filozofią ateizmu i materyalizmu, z naturalną u byłego lokaja nienawiścią do posiadających, miał prawo uciąć panu główkę. Uciąłby ją niewątpliwie.
— Ależ, mylordzie...
— Mylord żartuje...