„Tłum ludu otoczył Janosika, on zaś dłonie położył na głowach dwóch kobiet, co u nóg mu klęczały szlochając, i rzekł:
— Kie jo od Zelaznyk Bram na Dunaju z rabunku bez Zelazne Wrota w Tatrak do Polski seł, widzioł jo cyrwonom od ognia noc. Cy to bez to?
— Bez to! Bez to! — krzyknęli ludzie...“
Teraz Janosik się ruszy. Zawołała na niego krew, zawołał jęk gnębionych jego braci. Dumę jego dotknięto, zaczepiono Podhalan w skalnych siedzibach, ci, których on w dołach nie szukał, przyszli doń sami i rozpoczęli wojnę. Ruszy się teraz i podejmie walkę, będzie się mścił jeszcze straszniej, jeszcze krwawiej i nieubłaganiej.
A gdy się rozszedł lud, pocieszony obietnicą pomocy, Janosik kazał sobie grać staremu Sablikowi starą, za chłopięcych lat jeszcze na uherskiej stronie zasłyszaną piosnkę o Hanci, którą matka wydała za zbójeckiego hetmana... Zapachniał mu las, zapachniały wspomnienia, kiedy to w noc jedną letnią za Tatrami z ciała od lat niewidzianej Weronki brał miód „jako pscoła z bezu...“
Imieniem Janosika kończy się powieść, ale kończy się niem jak piorunem. Janosik się ru-
Strona:PL Jerzy Żuławski - Szkice literackie.djvu/040
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.