Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom IV.djvu/274

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przez ileż przeszedł rąk
i ilu już
dotykał ust
ten krwawych róż
przewonny pąk,
nim przyszedł na mem sercu mrzeć
w samotnej ciszy —
w tę dziwną noc,
co jeszcze echem jakichś szałów dyszy
a jest taka ciemna
i cicha?

Wziąłem je w ręce:
czuję jak drżą nakryte dłonią
w jakiejś przedziwnej i rozkosznej męce —
te krwawe róże,
tętniące wonią
jak gdyby serca ptaszęce
świeżo wyrwane z łon
i mrące...

O! taki niegdyś tobie wyśniłem zgon!
Jako te róże pachnące
chciałem, byś zgasła w boskiej niepamięci,
w obłędnym szczęścia dniu,
w chwili najwyższej rozkoszy,