Przejdź do zawartości

Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje tom I.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
III.

O, wspomnienia, wspomnienia! o, długie powieści,
których dzieckiem słuchałem, płacząc! O, Warszawo,
z pod uśmiechu mnie zawsze błyskasz twarzą krwawą;
skróś te gwary szczęk słyszę walk i płacz niewieści...

To Krakowskie Przedmieście. Płyną tłumy strojne.
— Czy procesja?... Głos dzwonków, zda się, srebrny słyszę,
śpiew — urwany, a potem wpadający w ciszę
grzmot wystrzałów, krzyk... Drgnąłem. Nic. Miasto spokojne.

Idę dalej. W tem — oto przed oczyma memi —
czy to opar krwi duchem wytrysnął z pod ziemi
i skrzepnąwszy w posągu, na płomiennej zorzy

trwa, aż wstanie i zagrzmi i ludy potrwoży?...
Wzniósłem oczy: przedemną stał On, wieszcz, spiżowy,
król ostatni, z zachodniem słońcem koło głowy.