Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

obiecujesz Materji obumarłej szczęty
w palcach swoich ożywić i świat stworzyć nowy?

Hej! choć z zasłon odarłeś wszechświat tajemniczy
i w błękity wyciągasz chciwych dłoni kleszcze,
Gwiazdy śmieją się z twojej wiedzy i zdobyczy:
mimo wszystko, coś poznał, ty nic nie wiesz jeszcze!

Ty się łudzisz, że błyskiem swojego spojrzenia
rozprószyłeś mrok gęsty wszechtajemnic cieśni:
gdybyś bodaj na chwilę wyjść mógł z swego cienia,
zobaczyłbyś ty tajnie, jakich mózg twój nie śni.

Ni ty, ni my, ni żadna moc zmienić nie zdoła
tego, co jest — ni dobre, ni złe, lecz bezwiedne.
Wszystko pędzi, gdzie ślepy Przypadek zawoła, —
jednodniówko, atomie biedny, ty — Nic biedne!

Przyroda w wiecznych przemian żyjąca powodzi
bez spoczynku podąża w tę fatalną drogę,
kędy przyczyn konieczność stałe skutki rodzi,
a z kolebki się prosto na grób stawia nogę.

Każda rzecz się na chwilę zjawia, życiem wzbiera,
a gdy los się odmieni, jak kwiat ścięty więdnie;