Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/169

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

lotosów, które w moich włosów siatkę
wplątane mdleją i skarżą się wonią, —
patrz na mnie piękną, bo oto zagadkę

życia przed sobą masz! — O, jak się płonią
lica me, gdy je twej pieśni dłoń pieści!
O, jak tęsknotą pierś wzbiera, gdy tonią

idzie twej harfy duch i w mgle szeleści
srebrnemi skrzydły. Dźwięku, jeszcze dźwięku!
pieśni! rozkoszy! — Ptak już ranny wieści

chwilę rozstania... Śpiewaj! Drży ci w ręku
harfa — to duch mój! Śpiewaj — księżyc blednie —
śpiewaj! — czy słyszysz miłość w moim jęku,

którym cię żegnam? To chwile poślednie
nocy, — wnet słońce brutalne wypije
rosę z mych kwiatów... cudu niema we dnie!

Śpiewaj! — już niknę... Twoją pieśnią żyję
i żyję nocą... Jaskrawość poranku,
wroga tajemnic, blaskiem mnie zabije — — —

Wieczór — na wieki — jam twoja — kochanku!...