Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/117

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

darmo w ostępie schwytany za rogi
wydrzeć z rąk moich tur się stara srogi!


CHÓR DUCHÓW GÓRSKICH

Złote djademy na śnieżne skronie
słońce nam kładzie, w blasków powodzi
na pierś dziewiczą rzuca nam róże!
Czoła nam błyszczą, pierś nasza płonie;
promienna zorza lśniąca w lazurze
drugą na bieli łon naszych rodzi!
My z góry patrzym za świata końce!
my pierwsze widzim poranne słońce!
O, Fojbos-Apollo!


CZŁOWIEK

Jakiś szum dziwny przeleciał błękitem!
Inaczej w nocy szumią czarne knieje,
gdy wiatr poruszy drzew wyniosłych szczytem!
O! blask się krwawy na gór czoła leje,
niebo się pali w krąg ogromną łuną —
a mgły spadają, parowami suną,
płyną jak rzeka, na bór idą głuchy
i drzewa w białe odziewają puchy...


CHÓR DRYJAD

Z czarnych jaskiń, z głuchych jarów,
gdzie noc wieczna